Sąd Pracy w Kołobrzegu nie miał żadnych wątpliwości, że ratownik Paweł Depta został bezprawnie zwolniony dyscyplinarnie i do pracy go przywrócił.
Paweł Depta był sternikiem łodzi R-27 16 września b.r. Wyszedł w morze, bowiem na wschód od Ustronia Morskiego unosiła się tratwa ratunkowa. Depta odholował tratwę do portu z plaży na łodzi, ale podczas akcji uszkodzone zostały oba silniki. Pracodawca uznał, że Depta przekroczył swoje uprawnienia, samodzielnie podjął decyzję o odtransportowaniu tratwy, uszkodził silniki, czym naraził Morską Służbę Poszukiwania i Ratownictwa na stratę ponad 10 tysięcy złotych, a potem mataczył w sprawie podmiany śruby - z zepsutej na nową, przez co pracodawca stracił do niego zaufanie. Dlatego został zwolniony dyscyplinarnie (przeczytaj informacje kołobrzeg o całym zdarzeniu).
Sąd Rejonowy w Kołobrzegu nie zgodził się z argumentami pracodawcy, wskazując, że nie zostały one udowodnione, bądź są sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem i logiką. Sąd stwierdził, że Paweł Depta nie przekroczył swoich uprawnień, wykonywał swoje obowiązki, które w dodatku uzgadniał z koordynatorem. Sędzia uznał, że należy skończyć z fikcją wykonywania swoich obowiązków, a potem przypisywania za to kary w postaci tak drastycznej, jak dyscyplinarne zwolnienie z pracy. Zdaniem sędziego Pawła Eliasza, słuszne i logiczne było, że ratownik sprawdził tratwę, czy są tam ludzie i czy była ona w ogóle używana, gdyż od tego zależała decyzja o ewentualnych dalszych poszukiwaniach. Sąd nie podzielił poglądu pracodawcy, aby zabranie tratwy na łódź przyczyniło się do uszkodzenia silnika i naraziło Morską Służbę Poszukiwania i Ratownictwa na straty poprzez działanie celowe. Sąd podkreślił, że Paweł Depta wykonywał swoje obowiązki. Można jeszcze uznać fakt, że pracodawca wezwałby pracownika do naprawienia szkody, obciążając go określoną kwotą, ale zwolnienie dyscyplinarne w tej kwestii było nieuzasadnione. Sąd odrzucił również argument, że powód działał samodzielnie. Dowody temu ewidentnie przeczą.
Podobnie sąd odrzucił zarzut mataczenia, jaki pracownikowi postawił pracodawca. Sąd stwierdził, że pracodawca nawet nie udowodnił swojego twierdzenia, pomijając już fakt, że jakieś zdjęcia z dobrą lub złą śrubą nie mogą świadczyć poza czymś innym, niż fakt, że w danej chwili na łodzi znajdowała się taka a nie inna śruba. Pracodawca na takiej przesłance nie mógł więc stracić do nikogo zaufania.
Sąd uznał, że całej sprawie nie potwierdził się ani jeden zarzut pracodawcy, a służba na morzu i ratowanie życia nie może podlegać sztywnym zapisom, ale wymaga zdroworozsądkowej oceny sytuacji i według sądu, tak w tym przypadku było. Dodatkowo, Paweł Depta poinformował o uszkodzeniu silnika przez radio, a na miejsce łodzi została przywieziona zapasowa łódź, a więc nie było żadnego problemu związanego z funkcjonowaniem SAR. Na tej podstawie sąd przywrócił Pawła Deptę do pracy na dotychczasowych warunkach. Wyrok nie jest prawomocny.
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.