"Jak kwitnie kariera "obleśnego" Artura?" - pytaliśmy w czerwcu b.r., opisując awans ówczesnego wiceprzewodniczącego Rady Miasta Artura Dąbkowskiego ze spółki województwa zachodniopomorskiego - Uzdrowisko Kołobrzeg, do spółki miejskiej - Miejska Energetyka Cieplna (przeczytaj). W spółce uzdrowiskowej, Dąbkowski był kierownikiem "Mewy". Na działalność pana kierownika skarżyli się pracownicy, a właściwie próbowali, bo Dąbkowski był tak ważnym politykiem Kołobrzeskich Razem, że nie miało to sensu - nic mu nie można było zrobić. Jak mówią nasze źródła, wiceprzewodniczący Rady Miasta był nietykalny. Dlaczego? Bo był 11 głosem w Radzie Miasta, dawał formalną większość prezydent Annie Mieczkowskiej. Nasze źródła mówią wprost, że dopiero przeprowadzone w spółce kontrole, a także wypowiedzenie złożone przez wieloletniego pracownika, doprowadziły do przesilenia, podczas którego związki zawodowe miały zażądać zwolnienia radnego i zagroziły protestem. Ze względu na dobro naszych informatorów, nie możemy publikować szczegółów sprawy.

Ustaliliśmy natomiast, że podczas przesilenia w spółce miała pojawić się Anna Bańkowska, członek Zarządu Województwa Zachodniopomorskiego. Jak mówił nasz informator, miała zostać tam ściągnięta w trybie alarmowym.  - To ona miała nakłonić Dąbkowskiego do napisania wypowiedzenia. Musiała być skuteczna, bo takie pismo do spółki wpłynęło - mówi nasze źródło. Gdy w czerwcu chcieliśmy porozmawiać z Bańkowską, ta była na urlopie. Co ciekawe, później w żaden sposób nie odniosła się do naszego artykułu. Dlatego postanowiliśmy się z nią skontaktować, m.in. w tej sprawie, bo jej nazwisko wypływa przy kilku ciekawych wydarzeniach w Kołobrzegu. Członek Zarządu Województwa nie znalazła dla nas czasu (przeczytaj). Mamy dla niej dosłownie 5 pytań w trzech sprawach, w tym w sprawie Dąbkowskiego dwa pytania. Szacowany czas rozmowy: 12 minut. W ostatnich dniach Bańkowska bywała w Kołobrzegu często. Podpisywała umowy, spotykała się z politykami, a nawet robiła sobie zdjęcia z działaczami osiedlowymi. Ale dla naszej redakcji czasu nie znalazła.

Ponieważ Anna Bańkowska nie ma swojego biura w Kołobrzegu i nie możemy się do niego udać, więc spotkaliśmy się z nią w sobotę. Chcieliśmy umówić się na spotkanie. Bańkowska akurat opuszczała ratusz, gdzie prof. M. Rębkowski otrzymał tytuł "Zasłużonego dla Kołobrzegu". Usłyszeliśmy, że nie ma ona dla nas czasu, a na nasze uwagi, że ma go dużo i spędza go w Kołobrzegu na zadaniach, które często nie leżą w jej kompetencjach jako etatowego urzędnika samorządowego, za to nie ma tego czasu na spotkanie z dziennikarzem, padł wobec nas zarzut, że ją atakujemy. Zaczęliśmy więc zadawać pytania w zakresie sprawy Dąbkowskiego i wsparcia, na które czekały zatrudnione w Uzdrowisku kobiety. Anna Bańkowska podziękowała za rozmowę i sobie poszła.

Pytań jest więcej. Czy to prawda, że Anna Bańkowska wiedziała o tuszowaniu sprawy Dąbkowskiego w interesie Platformy Obywatelskiej? Czy prawdą jest, że Bańkowska zachęcała Dąbkowskiego do rezygnacji z pracy w Uzdrowisku Kołobrzeg, bo wiedziała, że czeka go etat w MEC? Z kim w tej sprawie rozmawiała w Platformie Obywatelskiej? Kto załatwił pracę Dąbkowskiemu w MEC? Warto przypomnieć, że dopiero po naszym artykule, miejska spółka zrezygnowała z zatrudnienia radnego (przeczytaj). Według naszych źródeł, Anna Bańkowska ma pełną wiedzę, na temat tego, co działo się w Uzdrowisku Kołobrzeg i gdyby powiedziała to, co udało nam się zebrać od naszych źródeł, afera polityczna zachwiałaby karierami kilku osób w Kołobrzegu. Dlatego jedyne, co możemy przekazać kołobrzeżanom od Anny Bańkowskiej, to życzenia miłego dnia.

Fot. Facebook Artura Dąbkowskiego