Jak już pisaliśmy, mamy specjalną stację do badań powietrza, która została ustawiona przy skrzyżowaniu ulicy Kasprowicza i Chopina. Możemy powiedzieć, że stoi w centrum uzdrowiska. W poniedziałek wieczorem wskazywaliśmy na przekroczenie norm w zakresie zanieczyszczenia powietrza (przeczytaj). Jesteśmy miastem uzdrowiskowym i uważaliśmy, nie mając doświadczenia, że to maksymalne przekroczenie limitów obowiązujących w Polsce. Myliliśmy się, co wykazała nam przyczepka stojąca w ogródki IMGW w naszym mieście. Pył zawieszony PM2,5 osiągnął wartość 79,5 µg/m³, a więc przekroczył normę o ponad 300%. Taka wartość pozwala uznać jakość powietrza w nocy w Kołobrzegu jako złą, zgodnie z parametrami indeksu jakości powietrza. Z kolei pył PM10 miał wartość 80,98 µg/m³, przekraczając dopuszczalne wartości o ponad 150%. Takie dane klasyfikowały powietrze jako dostateczne.

Podsumowując, mamy problem z jakością powietrza w okresie zimowym i to bardzo duży problem. Jeśli te przekroczenia będą się utrzymywały, będzie to rzutować na ocenę Kołobrzegu jako uzdrowiska i może być podstawą do podważania opłaty uzdrowiskowej. Co prawda, jak zauważyli nasi czytelnicy, obecnie w Kołobrzegu nie ma turystów i kuracjuszy. To słuszna konstatacja, ale to oznacza, że ośrodki i sanatoria ogrzewane są w minimalnym stopniu, bo są zamknięte. Jak wyglądałyby dane ze stacji, gdyby gospodarka kołobrzeska funkcjonowała w 80-90 procentach w strefie uzdrowiskowej? Powstaje także, czym pali się w Kołobrzegu w piecach, skoro tak bardzo przekraczane są normy. Ilustrujący nasz artykuł komin Miejskiej Energetyki Cieplnej usuwa do atmosfery oczyszczone efekty spalania miału węglowego i zapewne sam nie ma wpływu na ten wynik. Kto więc mu pomaga?