Policja zabrała z balkonu chorą psychicznie kobietę, która w Zieleniewie od rana rzucała garnkami, a potem wszystkim, co wpadło jej w ręce, nawet pieniędzmi...
Garnki, ubrania, książki, pieniądze, karty kredytowe i leki - to tylko część dobytku, który kobieta wyrzucała od 5 rano przez balkon. Przy tym krzyczała i śpiewała po polsku i po niemiecku. Świadkowie mówią, że po południu był spokój, bo kobieta poszła spać. Ale wieczorem wstała i zaczęła na nowo. Wezwano straż miejską, ale kobieta nie reagowała na prośby strażników. Przyjechała policja, ale i tu negocjacje nie na wiele się zdały. Z balkonu leciały kolejne przedmioty. Na pomoc wezwano podnośnik straży pożarnej, ale przez zastawioną drogę nie mógł on wjechać pod klatkę. Wreszcie, jeden z policjantów wdrapał się do kobiety po balkonie. Została wprowadzona siłą do mieszkania, a następnie odprowadzona do ambulansu, który przewiózł ją na Oddział Psychiatryczny Szpitala Regionalnego.
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.