Radny Kamil Barwinek jeszcze 2 tygodnie temu uważał Annę Mieczkowską za największego szkodnika Kołobrzegu. Miał prawo do takich opinii, przecież to jego zdanie, jako osoby, która właśnie z takimi poglądami została wybrana do Rady Miasta Kołobrzeg. Kamil Barwinek ma prawo do weryfikacji i zmiany swoich poglądów. Na razie zmienił klub w Radzie Miasta, bo to sąsiadom i kolegom łatwiej wytłumaczyć. Zmianę poglądów uzasadnić jest trudniej, zwłaszcza, gdy krytykowało się swoich dotychczasowych sojuszników z klubu, uważając ich za zagrożenie dla Kołobrzegu. Dziś to zbawiciele miasta, bo przecież tylko Nowy Kołobrzeg jest w stanie wysączyć jad, którego tak dużo sączy się podczas sesji. Zobaczymy. Druga część to ekspert od samorządu, były prezydent Henryk Bieńkowski, który podczas swoich konferencji opowiada o wielu nieprawidłowościach w samorządzie powiatowym. Gdyby porównać niektóre kontrole za czasów, gdy Henryk Bieńkowski był prezydentem, trzeba by uznać, że jego rządy były tym samym, za co dziś oskarża Zarząd Powiatu. Ale prawda jest taka, że nie o starostę czy jego kolegów tu chodzi, ale o Wiolettę Dymecką. Cała gra radnego Bieńkowskiego jest bowiem, a tak to przynajmniej wygląda, nastawiona na zwalczanie jednej radnej, dziś szefowej Komisji Rewizyjnej. Można jej postawić najbardziej abstrakcyjne zarzuty i liczyć, że dziennikarze nie znają prawa, albo nie będzie chciało im się sprawdzić tego, co radny wygaduje. Bo gdy się tego dokona, można dojść do wniosku, że mamy do czynienia z politycznym przedszkolem. A na coś takiego, tak doświadczony samorządowiec jak Bieńkowski, pozwalać sobie nie powinien, chyba, że to start do politycznej emerytury...