Clear Sky

8°C

Kołobrzeg

29 marca 2024    |    Imieniny: Wiktoryna, Cyryl, Eustachy
29 marca 2024    
    Imieniny: Wiktoryna, Cyryl, Eustachy

Redakcja: tel. 500-166-222 poczta@miastokolobrzeg.pl

Portal Miasto Kołobrzeg FBPortal Miasto Kołobrzeg na YT

Regionalny Portal Informacyjny Miasta Kołobrzeg i okolic

reklama

reklama

reklama

zaraza kołobrzeg

Szalejący na świecie koronawirus osacza nas oparami paniki. Tymczasem zaraza od zawsze towarzyszyła ludzkości i nie była obca także tu, nad Parsętą. Przyjrzyjmy się tym wydarzeniom z dawnych i młodszych czasów Kołobrzegu, zwłaszcza, że do tej pory temat ten nie był szerzej omawiany.

W średniowiecznym Kołobrzegu, który znajdował się pod wpływem osiągnięć cywilizacji zachodniej, stale poprawiały się warunki życia ludności. W 1340 roku wzmiankowana jest pierwsza apteka. W XIV wieku była tu już łaźnia. Utwardzano drogi i ścieżki. Aby testament był ważny, trzeba było w nim zapisać legat na te miejskie inwestycje. Funkcjonował także wodociąg. Wodę czerpano ze stawu przed Bramą Kamienną, ale zimą zamarzał i wodę pobierano ze studni przy ulicach. Należy tu pamiętać, że cywilizacja miasta średniowiecznego nie ma nic wspólnego z czasami współczesnymi. Oznacza to, że odpady i ścieki były problemem tak samo, jak w innych miastach europejskich tego okresu. Zaduch miasta średniowiecznego byłby dla współczesnych nie do wytrzymania. Tymczasem, starano sobie radzić i z tymi problemami. W Kołobrzegu było łatwiej, dzięki wiatrom od morza. Tak pisze o tym, cytując Martina Rango, historyk Herman Riemann: „Kołobrzeg miał szczególnie zdrowe powietrze, wiatry w tym płaskim kraju, którym nie przeszkadzały góry, mogły swobodnie zamiatać szerokie ulice i łatwo pochłaniać złe opary”. Nadmienia także, że żyło tu wielu silnych ludzi, a zaraza występowała rzadko, raz na 20-30 lat. Najgorsze zaś były plagi przybyłe drogą morską, z Danii, które uznawano za „szczególnie niebezpieczne i długotrwałe”.

Pierwsza zaraza w mieście wzmiankowana jest w 1485 roku. Trudno powiedzieć, czy to "angielskie poty", bo w źródłach określana jest jako „mediocris pestis viguit” i nie mówi się o tym wprost. Kolejna zaraza wybuchła w 1495 roku. Przyczyn następnej plagi w 1507 roku doszukiwano się w łagodnej zimie owego roku „w której nie było lodu”. W 1529 roku pojawia się kolejna epidemia. Tym razem kołobrzeżanie cierpieli właśnie na tak zwane „angielskie poty”. To choroba wirusowa objawiająca się niezwykle obfitym potem, wysoką gorączką, bólami i krwotokiem. Jak zapisał kronikarz, ulicami Kołobrzegu przeszła procesja pokutna, podczas której śpiewano: „Parce, Domine, parce populo tuo, quem redemisti Christi sanquine tuo” (pieśń „Miej litość Panie”). Kolejne ofiary zarazy kronikarze odnotowują w latach 1549-1551. Jednakże najgorszą zarazę XVI wieku odnotowano w 1564 roku. Trwała przez rok. Według zapisków, pochłonęła ona trzech kołobrzeskich burmistrzów: Mikołaja Schlieffena, Jana Puttkamera i Piotra Gottschalka. Umarł również jeden z pastorów wraz z dziećmi. W rok zaraza pochłonęła 2000 mieszkańców. Plaga trawiła Kołobrzeg także w 1588 roku, a kolejna, która wybuchła w 1597 roku, ograniczyła się do dzielnicy Münde (Ujście - strefa uzdrowiskowa od ul. Armii Krajowej na północny-zachód, do obecnej latarni morskiej).

W XVII wieku pierwszą zarazę odnotowano w 1602 roku. Według kronikarzy, miała ona dotrzeć do naszego miasta ze szwedzkiego regionu Blekinge. Najwięcej mieszkańców umarło w okresie od Św. Michała do Bożego Narodzenia, kiedy to tygodniowo chowano nawet 60 kołobrzeżan (nie liczono tych, których chowano nocą). Zaraza pojawiła się na Pomorzu Zachodnim w 1608 roku, ale ominęła ona na szczęście miasto nad Parsętą. Kolejna epidemia wybuchła w 1619 roku. Rada miejska wydrukowała specjalną instrukcję dla mieszkańców, szkoda, że nie znamy jej szczegółów. Zaraza z lat 1624-1625 przypisywana jest dużym jarmarkom, także jarmarkowi zbożowemu w Gdańsku, a jej źródło pochodzenia upatrywano w Danii. Epidemia dotarła do miast portowych. Pochłonęła 400 osób. W rejestrach miejskich pojawił się wydatek w wysokości 25 talentów dla kata, który zabijał zaatakowane chorobą psy: od 7 do 23 października 1624 roku zabito 119 zwierząt. W rejestrach znajduje się również wydatek w wysokości 270 florenów na nowe ubrania dla czterech grabarzy. W 1624 roku powstała nowa społeczność miejska. Źródła nazywają ją „gildią”, ale nie podają jej nazwy. Jak podaje kronikarz, wynikało to „z ogólnej potrzeby i strachu, aby umarli nie zostali tak żałośnie porwani w czasach, gdy Wszechmogący dotknął miasto jadowitą plagą”. Bractwo pogrzebowe grzebało zmarłych braci i siostry razem. W gildii, każdy członek płacił każdego tygodnia za leki. Wyznaczono także osoby zajmujące się transportem.

Zaraza dosięgała nie tylko ludzi, ale i zwierzęta właśnie. W 1614 i 1618 roku 161 zwierząt zdechło na samych przedmieściach. Kronikarz podaje, że od 24 czerwca 1624 roku zaraza była tak silna, że padłe bydło leżało na wszystkich ulicach w Kołobrzegu. Do najstraszniejszej zarazy doszło w 1630 roku, podczas wojny trzydziestoletniej. Od 23 czerwca do 30 września zmarło 3500 osób, zarówno kołobrzeżan, jak i żołnierzy armii cesarskiej, która wówczas okupowała Kołobrzeg. Ze wzmianek wynika, że w 1660 roku przed Bramą Kamienną zbudowano „specjalny dom zarazy”, gdzie przebywały chore osoby, którym zapewniano tam stosowną opiekę. Kolejna zaraza miała miejsce w 1664 roku. Powołano wówczas funkcję pastora morowego. Kolejna zaraza wybuchła 10 lat później, a w 1676 roku Kołobrzeg trawiła epidemia czerwonki. Umierało nawet 10 osób dziennie.

Nie mamy wzmianek o zarazie w XVIII wieku, pomimo wielkiej wojny siedmioletniej, co nie wyklucza, że takie przypadki nad Parsętą występowały. Kolejne zarazy wybuchały już w XIX wieku. W 1848 roku wybuchła epidemia cholery, która pochłonęła 82 mieszkańców. Kolejny przypadek epidemii pojawił się w Kołobrzegu w związku z wojną francusko-pruską w latach 1870-71. Do miasta trafiło 5 tysięcy jeńców francuskich. 180 z nich zmarło na tyfus, czerwonkę i ospę. Zostali pochowani na cmentarzu przy bibliotece przy ul. Frankowskiego. Płyta nagrobna zachowała się tam do dziś.

Powróćmy do średniowiecza. W tym czasie, ale okres nowożytny nie był lepszy, czego dowodem jest czas wojny trzydziestoletniej, na zachorowalność wpływały zapasy. Wystarczyło, żeby zła pogoda w okresie letnim, albo przymrozki wiosenne ograniczyły zbiory, a niedostatek pożywienia obniżał odporność organizmów i ułatwiał na rozprzestrzenianie się chorób. Dawna higiena, a właściwie jej brak, również nie wpływały na ograniczanie zarazy. Nie ułatwiała jej również wiara, która utwierdzała ludzi w przekonaniu, że zaraza jest zesłana przez Boga jako kara za grzechy, co było oczywiście nieprawdą. W mieście funkcjonowały szpitale. Ten pierwszy zlokalizowany był przy kościele św. Ducha, który jest wzmiankowany już w 1282 roku (przy skrzyżowaniu obecnej ulicy Budowlanej i Mariackiej). W 1431 roku ufundowany został szpital przez Hansa Schlieffena. Mieścił się przy ul. Narutowicza. Cmentarz dla biednych, a takich w Kołobrzegu nie brakowało, mieścił się na Lęborskim Przedmieściu (w 1331 roku zbudowano tam kaplicę św. Jerzego).

Mieszczanie mieli możliwość korzystania z porad lekarzy (można też było korzystać z porad znachorów i medycyny naturalnej, a nawet czarów). Wizyty miały charakter patronacki i odbywały się zasadniczo w domach. W tym czasie medycyna nieco odeszła od formuły Hipokratesa, w której choroba była zjawiskiem naturalnym. Upatrywano w niej kary niebios, co podkreślali zwłaszcza medycy klasztorni i zakonni. Nieco inne stanowisko prezentowali medycy akademiccy, jednakże i oni nie mogli krytykować doktryny kościoła. Gdy lekarz pojawiał się w domu chorego, omawiał kwestie działania organizmu, wskazując, że cztery humory ludzkiego ciała musiały pozostawać w równowadze, a więc flegma, krew, żółć oraz czarna żółć (odpowiednio zimna i wilgotna, ciepła i wilgotna, ciepła i sucha oraz zimna i sucha). O ile może to wyglądać nieco prymitywnie, to jednak średniowieczni lekarze radzili sobie z całym zastępem chorób, choć były i takie, z którymi nie potrafili sobie poradzić i należały do nich m.in. zarazy. Niedostatek warzyw i owoców w diecie powodował niemal powszechny szkorbut. Ciężka zima powodowała liczne zgony na zapalenie płuc czy tyfus. Problemem były również epidemie, które trafiając na osłabionych mieszkańców po prostu ich dziesiątkowały. Zanim ówczesna medycyna mogła cokolwiek zaradzić, umierały dziesiątki osób. Zmarłych chowano na miejskich cmentarzach. Patrycjat i kler spoczywał w kolegiacie lub na cmentarzu wokół murów świątyni, a pozostali na innych cmentarzach przykościelnych w Kołobrzegu.

Robert Dziemba
Ilustracja tytułowa przedstawia „Ponurego Żniwiarza” pływającego po Tamizie, XIX wiek
Poniżej, miejsce pochówku katolickich żołnierzy francuskich zmarłych w latach 1870-71.


reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

Dodaj komentarz

UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.

Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.

Zgody wymagane prawem - potwierdź aby wysłać komentarz



Kod antyspamowy
Odśwież

Administratorem danych osobowych jest  Wydawnictwo AMBERPRESS z siedzibą w Kołobrzegu przy ul. Zaplecznej 9B/6 78-100 Kołobrzeg, o numerze NIP: 671-161-39-93. z którym możesz skontaktować się osobiście pod numerem telefonu 500-166-222 lub za pośrednictwem poczty elektronicznej wysyłając wiadomość mailową na adres poczta@miastokolobrzeg.pl Jednocześnie informujemy że zgodnie z rozporządzeniem o ochronie danych osobowych przysługuje ci prawo dostępu do swoich danych, możliwości ich poprawiania, żądania zaprzestania ich przetwarzania w zakresie wynikającym z obowiązującego prawa.

reklama