Light rain

3°C

Kołobrzeg

16 kwietnia 2024    |    Imieniny: Julia, Erwina, Benedykt
16 kwietnia 2024    
    Imieniny: Julia, Erwina, Benedykt

Redakcja: tel. 500-166-222 poczta@miastokolobrzeg.pl

Portal Miasto Kołobrzeg FBPortal Miasto Kołobrzeg na YT

Regionalny Portal Informacyjny Miasta Kołobrzeg i okolic

reklama

reklama

marian jacek kołobrzeg


Chór, to często miejsce, w które i księżowskie, i parafian oko zagląda najrzadziej. Ludzie, którzy tam pracują, są częściej słyszani, niż widziani, a ich pracę docenia się wówczas, gdy w kościele rozlega się cisza. Tak wygląda bycie organistą. Taką posługę przez ponad 20 lat w samej Bazylice Mariackiej pełnił Marian Jacek. Poznaliśmy się 25 lat temu w okresie, gdy mało kto chciał w tym kościele grać. Odchodzili kolejni organiści, a on trwał. Grał wówczas także w kaplicy w Podczelu. Często dojeżdżał autobusami, łącząc pracę w obu parafiach. Mało kto to doceniał, bo przecież wielu wydaje się, że organista jest i tyle. A skąd się biorą ci organiści, to już inna sprawa…

Marian Jacek grał na akordeonie. Wielu pamięta, jak przygrywał podczas różnych spotkań w miejskim przedszkolu, gdzie pracowała jego żona, Bożena. Dorabiał na weselach, a potem został organistą. Nie ukończył żadnej wielkiej uczelni organistowskiej. Nie musiał. Dla niego służba liturgiczna była modlitwą. Doceniał to ś.p. biskup Czesław Domin gdy odwiedzał Podczele, a sam był muzykiem i lubił grać na akordeonie. Gdy pracował w bazylice, podczas jednej z porannej mszy nie było pieśni na komunię, bo on do niej przystępował. Po śmierci żony, na kontuarze stawiał jej zdjęcie, w ręku miał różaniec. Pamiętam to szczególnie, bo gdy się zmienialiśmy, on chował te przedmioty niczym cenne wręcz relikwie, a ja wyciągałem książki... Był człowiekiem bardzo pracowitym, bo tu parafia w Podczelu, tu jeszcze większa parafia w centrum miasta. Potem pracował w parafii garnizonowej. Był człowiekiem bardzo uczciwym i obowiązkowym. Do swojej pracy podchodził starannie. Każda pieśń była rozpisana w jego zeszycie w pięciolinię. Obsługiwał generalnie msze poranne, a także pogrzeby. To była bardzo trudna i nieprzyjemna praca, zwłaszcza po odejściu księdza Józefa Słomskiego z funkcji proboszcza, gdy msze odbywały się w kaplicy cmentarnej. Zimno, deszcz, śnieg, a tu trzeba śpiewać, grać. Bywało, że w kropidle zamarzła woda... Często się przeziębiał. Gdy jeszcze mógł, jeździł na swoim nieśmiertelnym rowerze. A sąsiedzi z ulicy Kaliskiej, pewnie nie tylko oni, pamiętają jego zadbaną Dacię, dziś już chyba zabytkową...

Przez pewien czas w bazylice pracowało aż trzech organistów: pan Marian, ja i jeszcze Paulina Grzmil. Różnie to przez te 18 lat mojej pracy nam się układało, zwłaszcza w okresie naszych studiów i wyjazdów, ja w Toruniu i Łodzi, Paulina w Poznaniu. Pan Marian łatał grafiki, o ile mógł. Wspierał go w tym Zygmunt Rybkiewicz. We wcześniejszych latach, był to Michał Starecki, który na co dzień grywał w małym kościele, a później Edward Goljanek. Można powiedzieć, że to stara muzyczna gwardia. Któż pamięta o tych ludziach, poza chórzystami, śpiewającymi w Parafii Mariackiej w chórze, który już nie istnieje... Z tej trójki wszyscy odeszli już do Domu Pana, a teraz i pan Marian...

Podczas pogrzebu, Mariana Jacka żegnali znajomi i sąsiedzi. Jak usłyszałem, z ulicy Kaliskiej zmarło wielu jego sąsiadów. Tam w górze, powstał już niezły budynek… W nocy przed pogrzebem otrzymałem anonimowy telefon z pogróżkami, że ktoś tam (nie wiem kto) nie chce mnie widzieć na tym pogrzebie. Zaiste, niezwykły sposób komunikacji. Pan Marian był człowiekiem otwartym i uczynnym. Pomagał innym jak tylko mógł. Gdybym mu opowiedział tę historię, rzekłby z całą powagą, bo on takimi rzeczami bardzo się przejmował, że jak Bóg chce kogoś pokarać, to odbiera mu rozum. Coś w tym jest, w tym świecie, w którym ten skromny jakże człowiek był pewną nadzieją. Dlatego też uczestniczyłem w jego ostatniej drodze i mam przekonanie, że pamięć o nim w nas, którzy go znali, spowoduje, że ta część historii i miasta, i Parafii Mariackiej, nie ulegnie zatarciu. Panie Marianie, niech pan spoczywa w pokoju.

Robert Dziemba
Zdjęcia wykonano podczas pogrzebu Sebastiana Karpiniuka w kwietniu 2010 roku, w którym Marian Jacek brał udział. Autor: Tomasz Kolasa.

marian jacek kołobrzeg

reklama

reklama

Dodaj komentarz

UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.

Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.

Zgody wymagane prawem - potwierdź aby wysłać komentarz



Kod antyspamowy
Odśwież

Administratorem danych osobowych jest  Wydawnictwo AMBERPRESS z siedzibą w Kołobrzegu przy ul. Zaplecznej 9B/6 78-100 Kołobrzeg, o numerze NIP: 671-161-39-93. z którym możesz skontaktować się osobiście pod numerem telefonu 500-166-222 lub za pośrednictwem poczty elektronicznej wysyłając wiadomość mailową na adres poczta@miastokolobrzeg.pl Jednocześnie informujemy że zgodnie z rozporządzeniem o ochronie danych osobowych przysługuje ci prawo dostępu do swoich danych, możliwości ich poprawiania, żądania zaprzestania ich przetwarzania w zakresie wynikającym z obowiązującego prawa.

reklama