Overcast Clouds

10°C

Kołobrzeg

28 marca 2024    |    Imieniny: Aniela, Sykstus, Joanna
28 marca 2024    
    Imieniny: Aniela, Sykstus, Joanna

Redakcja: tel. 500-166-222 poczta@miastokolobrzeg.pl

Portal Miasto Kołobrzeg FBPortal Miasto Kołobrzeg na YT

Regionalny Portal Informacyjny Miasta Kołobrzeg i okolic

reklama

reklama

reklama

Proces Komandora Mieszkowskiego - cz. IIKołobrzeg w archiwum IPN – 43 (81). W kilku relacjach powtarza się pogląd, że głównym zadaniem MO w Kołobrzegu w latach 1945-1947 była walka przed gwałtami, rozbojami, podpaleniami i szabrem wojsk sowieckich.


Dość dziwną rolę w Kołobrzegu odgrywali ubecy, którzy swoje korzenie mieli w Związku Sowieckim. Pierwsze kadry szkolono w Smoleńsku i w Gorkim, a następnie w Kujbyszewie, która wcześniej nosiła nazwę Samara. Wykładowcami byli funkcjonariusze NKWD, którzy wpajali w kursantów swoje metody, cele i organizację. Żaden z kołobrzeskich ubowców nie należał do elity szkolonej w Związku Sowieckim, a wzory z NKWD czerpali na miejscu. Nadzór nad Kołobrzeskim Powiatowym Urzędem Bezpieczeństwa Publicznego (dalej: PUBP) pełnił Trubkow. Prowadził on regularne szkolenie indywidualne i poprzez odprawy. Objaśniał, w jaki sposób pozyskiwać agenturę, prowadzić sprawy operacyjne, jakich metod używać podczas przesłuchań, a przede wszystkim jak eliminować przeciwników politycznych według  wzorców NKWD, która u zarania nosiła nazwę Czeka i dowodził nią krwawy Felek. Przekonuje relacja Jana Szybowskiego:
Mimo istnienia nominalnego szefa PUBP i jego zastępcy, faktyczną władzę sprawował doradca radziecki Trubkow. Był to zły człowiek, nie lubił Polaków, a w szczególnie członków AK. Dbał on o to, aby wszelkie konflikty między Polakami, a żołnierzami AR nie były rozdmuchiwane i nie dochodziło do kompromitacji obywateli ZSRR, najczęściej brał ich w obronę. Gdy w czasie interwencji przeciwko gwałcącym kobietę żołnierzom AR doszło do użycia broni i jeden z nich został zastrzelony przez funkcjonariusza PUBP Trubkow rozkazał aresztować pracownika PUBP. W wyniku odmowy wykonania rozkazu przez wszystkich funkcjonariuszy PUBP, Trubkow ustąpił.
Składając tę relację w 1987 roku, a więc po upływie trzydziestu trzech lat Szybowski zataja, że był owym funkcjonariuszem PUBP, który zastrzelił sowieckiego żołnierza w obronie gwałconej kobiety.
Major NKWD Trubkow (bądź Trubikow) spowodował, że PUBP mogła zaistnieć w Kołobrzegu, bowiem komendant wojenny Armii Czerwonej nie tolerował jakichkolwiek władz polskich. W Armii Czerwonej NKWD miało dominującą pozycję i przez kilka miesięcy w pałacyku (obecnie siedziba muzeum) zainstalował się PUBP pod rządami Bednarka i Golika (bądź Godlika). Obydwaj szefowie specjalizowali się w szabrowaniu, a trofea wywozili do środkowej Polski. Pomiędzy bandytami z PUBP a ich odpowiednikami mówiącymi po rosyjsku dochodziło do konfliktów i walk o łupy. Jeden z rozmówców Wnukowskiego wspomina to tak:
Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego mieścił się tam, gdzie obecnie muzeum. Do budynku przylegała oficyna, w której gromadzono przedmioty pochodzące z szabru (a później i tak gdzieś wywożone przez szefa Golika), a w podwórku mieściły się garaże. Cały kompleks był ogrodzony wysokim murem i chroniony przez 30-osobową służbę wartowniczą. W oknie od ulicy i od podwórka umieszczone były karabiny maszynowe stale gotowe do strzału. Gotowość taka była konieczna, ponieważ były wypadki, że grupy żołnierzy radzieckich po wysadzeniu granatami bramy od strony ulicy Dubois atakowały zbrojnie budynek PUBP.
Ostatecznie w rozgrywkach tych zwyciężyła Armia Czerwona, która doprowadziła w październiku 1945 roku do usunięcia z Kołobrzegu konkurentów z PUBP i przeniesienia ich do Karlina. W tym samym czasie zlikwidowano również Morski Urząd Bezpieczeństwa, który starał się ochraniać rejon portu. Od tego czasu Armia Czerwona niepodzielnie rządziła w Kołobrzegu.
O sytuacji w Kołobrzegu latem 1945 roku opowiada Henryk Groc:
Po przyjeździe do Kołobrzegu w dniu 30 czerwca lub 1 lipca 1945 roku  zamieszkałem razem z innymi pracownikami PUBP i z braćmi Bielskimi w mieszkaniu przy ulicy Lenina, gdzie obecnie mieści się zakład fotograficzny Wiśniewskiego. Mieszkali wszyscy razem ze względów bezpieczeństwa w obawie przed napadami Rosjan.(…)
Pięć dni po przyjeździe do Kołobrzegu miało miejsce zabójstwo sekretarza PPR przy PUBP. Nazywał się on (chyba) Niewiadomski Aleks. Mieszkał on razem z nami i nie wrócił na noc, ale nie wiedzieliśmy, gdzie go szukać, zresztą nie było wówczas takiej możliwości (ciemność i szansa natknięcia się na grupę pijanych żołnierzy rosyjskich).
Rano znaleźliśmy zastrzelonego sekretarza na klombie przed drogerią. Nie zwracaliśmy uwagi na strzały, ponieważ każdej nocy pijani żołnierze strzelali.
Bardzo wiarygodne są inne relacje milicjantów i ubowców dotyczące zachowań wojsk okupacyjnych Armii Czerwonej:
Z uwagi na niesprzyjające warunki, ciągłe napady, gwałty, podpalenia, rabunki, ludzie ci zbierali swój dobytek i wracali do Polski Centralnej.
W taki sposób opustoszała na przykład ulica Pomorska, ocalała po wojnie i zamieszkała przez ludność polską, stale napadaną, rabowaną i gwałconą przez grupy maruderów AR. Ludzie bali się tutaj mieszkać.
Niebezpiecznie było też jeździć pociągami, gdyż na porządku dziennym były przypadku zatrzymywania ich na trasie przez oddziały wojskowe, a ludzie jadący nimi byli rabowani z dobytku. Funkcjonariusze UB i MO z reguły unikali podróżowania pociągami, gdy ż w takich przypadkach jako przedstawiciele władzy polskiej musieliby użyć broni, nie mając żadnych szans na przeżycie. Stan bezpieczeństwa w powiecie kołobrzeskim pogorszył się zdecydowanie z chwilą rozlokowania w Kołobrzegu przerzuconej z Bornholmu karnej dywizji AR. (…)

Będąc w placówce PUBP w Borku na przełomie 1945/1956 roku Szybowski został zaproszony na wesele znajomego milicjanta o imieniu Ignacy (nazwiska już nie pamięta) odbywającego się na koloni w Korzystnie. W nocy w czasie trwania uroczystości weselnych ktoś krzyknął, ze Rosjanie rabują zabudowania. Goście w tym i Szybowski używając broni ujęli kilku żołnierzy, odebrali im zrabowane przedmioty, pobili i wygonili.
Rano, gdy goście rozeszli się już, żołnierze ci wrócili i spalili całe gospodarstwo. Mieli broń i nie pozwolili nawet gasić. (…)
We Wrzosowie znajdowała się nowoczesna i nadal funkcjonująca gorzelnia, w której stale „urzędowali” Rosjanie. Pod koniec 1945 roku żołnierze spili się i spłonęli razem z gorzelnią.

W 1946 roku pododdział maruderów AR napadł na posterunek MO w Robuniu, rozbroili milicjantów, a komendanta Staniszewskiego i 5 funkcjonariuszy załadowali na wozy konne i wieźli do lasu, aby ich zastrzelić. O fakcie tym zawiadomił Szybowskiego urzędującego w placówce PUBP Gościno, mieszkaniec Gościna ob. Sikora. Pracownicy UB i MO z Gościna zorganizowali zasadzkę, zastrzelili konie ciągnące wozy, a Rosjan wzięli do niewoli, przekazując następnie do NKWD.

Najwięcej jednak problemów w pracy przysparzali nam żołnierze Armii Radzieckiej dokonujący szabru, ciągłych napadów, rozbojów, podpaleń i gwałtów. Zajmowali oni wówczas prawie wszystkie majątki ziemskie (tylko niektóre pozostawały pod administracją WP) i wszystkie funkcjonujące gorzelnie, w związku z tym rzadko byli trzeźwi. Ich czyny stanowiły wówczas największe zagrożenie dla bezpieczeństwa i porządku publicznego.    

W jedną z jesiennych nocy 1945 roku na posterunek MO przybiegła córka gospodarza zamieszkującego na kolonii w Robuniu z zawiadomieniem o dokonanym przez Rosjan napadzie rabunkowym na ich dom. Powiedziała, że Rosjanie sterroryzowali bronią domowników i rabują wszystko łącznie z krowami. W związku z tym cała załoga posterunku MO udała się w miejsce przestępstwa. Dojeżdżając do zabudowań w odległości około 1 km do nich zauważyli stojący samochód ciężarowy AR częściowo załadowany już łupami z rabunku. W miejscu tym funkcjonariusze MO dokonali zasadzki i powyłapywali powracających pojedynczo z łupem żołnierzy rosyjskich. Było ich 10-ciu. Zatrzymani zostali w areszcie posterunku MO. Ponieważ nie było czym ich odwieźć do KPMO Karlino, na drugi dzień rozbrojonych wypuszczono. Po odbiór broni kazano zgłosić się im w dniu następnym, Broni tej nie odebrali już nigdy.

Również jesienią 1945 roku lub zimą 1946 roku, ale w okresie do 2.04.1946 r., gdyż wówczas komendantem powiatowym MO był jeszcze por. Niedziela, miało miejsce również inne zdarzenie konfrontacyjne z Rosjanami. Przez Robuń przejeżdżała wówczas kolumna 10 wozów konnych AR pod dowództwem ppor. udająca się z Białogardu do Trzebiatów. W tym czasie mieszkanka Robunia ob. Brzeska zgłosiła w posterunku, że przejeżdżający Rosjanie ukradli jej dwa rowery. W związku z tym kpr. Buczkowski i szer. Kamiński Zdzisław otrzymali polecenie zatrzymania kolumny w celu odzyskania rowerów. Doszło do sprzeczki, ostrej wymiany słów i groźby użycia przez Rosjan broni. Z uwagi na przewagę Rosjan funkcjonariusze MO wycofali się i ukryli. Rosjanie wkroczyli do posterunku i rozbroili znajdujących się tam milicjantów, tj. Staniszewskiego Aleksandra, Witczaka Bronisława i Hawrata Wojciecha.  Rozbrojonych milicjantów załadowali na wozy i pod bronią wieźli w kierunku Gościna. Po drodze usiłowali sprzedać w sklepie pistolet będący własnością Staniszewskiego, a przed Gościnem kazali mu wysiąść z furmanki i prowadzili go pod automatami w pole w kierunku starego wyrobiska żwiru. Staniszewski jest przekonany, ze prowadzili go w celu rozstrzelania.

W tym samym czasie żona Staniszewskiego z milicjantem Kowalskim udali się końmi tzw. skrótami do Posterunku MO w Gościnie, skąd telefonicznie zawiadomili o zdarzeniu KPMO i komendanturę wojskową AR w Karlinie. Funkcjonariusze MO z posterunku w Gościnie dokonali zasadzki na nadciągającą kolumnę rosyjską i w tym czasie gdy Staniszewski był prowadzony na rozstrzelanie otworzyli ogień z karabinów maszynowych zabijając konie w trzech pierwszych wozach co zablokowało następne. Wkrótce też nadciągnęła pomoc z KPMO i komendantury wojennej. Rosjanie zostali rozbrojeni i zatrzymani do dyspozycji władz radzieckich.

W 1946 roku pod ratuszem w Kołobrzegu istniała restauracja, do której weszło dwóch oficerów AR w stopniu majorów i będąc w stanie nietrzeźwym strzelali z pistoletów do butelek z wódką, znajdujących się w bufecie. Wymienieni zostali rozbrojeni przez pracowników PUBP i zatrzymani w areszcie. O fakcie tym został zawiadomiony telefonicznie szef NKWD płk Zajcew rezydujący w Bagiczu. Nim jednak przyjechał, budynek PUBP został otoczony przez kompanie AR z zamiarem odbicia zatrzymanych tam oficerów. Pracownicy PUBP przygotowali się do obrony, wystawiając w oknach karabiny maszynowe i przygotowując do użycia granaty. Płk Zajcew przyjechał jednak na czas, zażegnując groźbę wybuchu strzelaniny. Zatrzymanym oficerom zerwał dystynkcje oświadczając, że grozi im za to 25 lat więzienia. Zbił ich przy tym niemiłosiernie pistoletem po głowie, aż im skóra schodziła z głowy razem z włosami.

Nie uszło mu to jednak bezkarnie, gdyż później zginął razem z żoną rozjechany studenbakerem przez żołnierzy AR.

Powyższe relacje nie wymagają żadnego komentarza. Moim głównym celem było przedstawienie nieznanych i nigdzie niepublikowanych relacji byłych funkcjonariuszy UB i MO. Materiał ten jest tym cenniejszy, że relacje przedstawiają osoby niewątpliwie pozytywnie ustosunkowane do komunizmu i Związku Sowieckiego. Poprzednio publikowałem dokumenty wytworzone przez Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Kołobrzegu i w raportach powtarzają się informacje o bandyckich zachowaniach żołnierzy armii radzieckiej (zobacz: http://www.edwardstepien.pl/artykuly/miasto-kolobrzeg/kolobrzeg-w-archiwum-ipn-28-66-rok-1945-w-kolobrzegu/ http://www.edwardstepien.pl/artykuly/miasto-kolobrzeg/kolobrzeg-w-archiwum-ipn-%e2%80%93-7-45-wyzwoliciele-czy-zdobywcy/
http://www.edwardstepien.pl/artykuly/miasto-kolobrzeg/kolobrzeg-z-archiwum-ipn-%e2%80%93-12-50-sowieckie-bandy-w-powiecie-kolobrzeskim-w-1946-r/)

Okupacja Kołobrzegu przez sowietów zakończyła się w 1948 roku, gdy wojska opuściły miasto, a pozostały jedynie w Bagiczu. Jak wyglądało owo wyjście opisuje funkcjonariusz UB Edmund Janiak:
Rosjanie opuszczając koszary, wyrwali wszystkie okna i drzwi z futrynami i spalili na dziedzińcu łącznie z wszelkim wyposażeniem (łóżka, szafy, biurka) wykonanym z drzewa. Takiego pożaru, nigdy w życiu nie widziałem.

Znaczna część wspomnień odnosi się do organizacji, składów osobowych i faktów dotyczących  pierwszych lat istnienia Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kołobrzegu oraz Milicji Obywatelskiej. Ta część bardzo cennych relacji wymaga ode mnie szczegółowej kwerendy archiwalnej i obecnie nie nadaje się jeszcze do przedstawienia.



Adwokat Edward Stępień

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

Dodaj komentarz

UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.

Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.

Zgody wymagane prawem - potwierdź aby wysłać komentarz



Kod antyspamowy
Odśwież

Administratorem danych osobowych jest  Wydawnictwo AMBERPRESS z siedzibą w Kołobrzegu przy ul. Zaplecznej 9B/6 78-100 Kołobrzeg, o numerze NIP: 671-161-39-93. z którym możesz skontaktować się osobiście pod numerem telefonu 500-166-222 lub za pośrednictwem poczty elektronicznej wysyłając wiadomość mailową na adres poczta@miastokolobrzeg.pl Jednocześnie informujemy że zgodnie z rozporządzeniem o ochronie danych osobowych przysługuje ci prawo dostępu do swoich danych, możliwości ich poprawiania, żądania zaprzestania ich przetwarzania w zakresie wynikającym z obowiązującego prawa.

reklama