Dwa lata temu nasi lokalni politycy daliby się pokroić za to, aby zwiększyć aktywność mieszkańców na poziomie osiedlowym. Ale wtedy były wybory.
Żenujący stan zainteresowania wyborami do rad osiedli nie dziwi. Podobnie dziwić nie może brak zainteresowanych mieszkańców w radach osiedli. A przecież miało być inaczej. Politycy od prawa do lewa, zależni i niezależni, zapierali się jak żaba błota, że osiedla muszą działać lepiej, że trzeba to wreszcie zmienić, że trzeba słuchać mieszkańców. Jak wyszło, widać także po żenujących wynikach, jakie w głosowaniu do rad osiedli odnotowali radni miejscy. Jeśli takie jest ich poparcie po dwóch latach pracy, to mogą sobie pogratulować.
Prawda jest taka, że ani Porozumieniu Dla Kołobrzegu, które zmiany na osiedlach wypisało sobie na sztandarach, ani Platformie Obywatelskiej nie zależało na żadnych zmianach. Ostatecznie, za niedzielną porażkę odpowiadają wszyscy radni i wszyscy powinni się wstydzić za to, co się stało. Nikt, absolutnie nikt, nie chciał ani zrozumieć, ani naprawić sytuacji na osiedlach. Radnym wydawało się, że jak dadzą ludziom do wydania pieniądze publiczne, to ci zaczną pracować. Jak widać, tylko im się wydawało. Od początku krytykowałem te rozwiązania.
Prawda jest taka, że radni interesują się małą ilością spraw. Konkurencja w postaci niezwykle aktywnych rad osiedli byłaby i jest niemile widziana. Sam fakt, że część radnych miejskich działa w radach osiedlowych, to nieporozumienie. Działasz tu, albo tu. Bądź w jednym organie, ale rób to dobrze. Za silnymi radami osiedla nie jest też prezydent. Miasto ograniczyło się do totalnego minimum, aby przypomnieć mieszkańcom, że powinni iść głosować. Gdyby radom osiedla dać kompetencje, trzeba by się z nimi liczyć. Teraz nie trzeba dawać ani pieniędzy, ani kompetencji, a o liczeniu się można zapomnieć.
Za przykład powinien tu posłużyć Piotr Rzepka, który zmontował osiedlową ekipę, przygotował ulotki, rozniósł jej, zachęcając do wyborów. Śmiesznie przy tym brzmiały reklamy medialne radnej Zielińskiej, która dwa lata temu wygrała wybory do Rady Miasta z Rzepką. Jak tak dalej będzie pracować, to o elekcji za dwa lata może zapomnieć. Rzepka dostał poparcie, a mieszkańcy przychodzili do lokalu wyborczego z jego ulotkami. Dzięki nim wiedzieli, że są wybory.
W konsekwencji nieodpowiedzialnych działań Rady Miasta i konsekwentnego lekceważenia rad osiedli przez siły polityczne, w większości nie ma tam komu pracować. Wzorowe wyjątki od tej zasady, które od lat walczą na niwie osiedlowej, znowu mogą poczuć, że rady osiedla są potrzebne jak zapchajdziura. Nikt nie chce się z nią sfotografować, ale dobrze, że jest. Zawsze można ją gdzieś upchać...
Robert Dziemba
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.